Do zdarzenia doszło przed bramą kopalni Dębieńsko. Chevrolet wypadł z drogi i uderzył w drzewo oraz betonowy słup. 17- i 18-latek jadący samochodem zginęli na miejscu. Jednak ich ciała znajdowały się w nienaturalnych pozycjach, tak jakby ktoś je po śmierci przenosił. Dzień po wypadku policjanci odnaleźli ciało trzeciej ofiary. Leżało w lesie.
Chłopcy wracali z imprezy urodzinowej kolegi. Świętowali ukończenie przez niego 18-stu lat. W miejscowości Czerwionka-Leszczyny pod Rybnikiem, kierujący chevroletem, którym jechali, stracił panowanie nad kierownicą. Auto wypadło z drogi, uderzyło w drzewo, potem w betonowy słup.
Do wypadku doszło około godziny 3:00 w nocy z niedzieli na poniedziałek tuż przed bramą kopalni Dębieńsko. Najprawdopodobniej całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu, które obejmują ten teren, jednak policja nie chce na razie ujawnić co widać na nagraniach.
Na miejscu wypadku członkowie ekip ratunkowych znalazły dwa ciała. Od początku ich uwagę zwróciło dziwne ułożenie zwłok. Jedno z ciał – jak ustalił portal nowiny.pl – znajdowało się na podłodze między tylnym a przednim siedzeniem. Drugie znaleziono na siedzeniu kierowcy. Ofiara miała nogi spuszczone na ziemię przez uchylone drzwi, jakby chciała wysiąść z auta. Urazy chłopaka – według dziennikarzy portalu nowiny.pl – świadczą jednak o tym, że zginął na miejscu.
Śledczy nabrali podejrzeń, że autem mogło podróżować więcej osób, które po wypadku przełożyły ciała i uciekły. Taką tezę uprawdopodobniały znalezione w pobliżu miejsca wypadku ślady krwi, telefon komórkowy oraz wyciągnięty z auta pas bezpieczeństwa.
Wieczorem Komenda Miejska w Rybniku opublikowała na swoje stronie internetowej komunikat z informacją, że poszukuje uczestnika tego wypadku – Dawida D. Zamieściła także zdjęcie chłopaka.
Znaleziono go we wtorek około godziny 13:00 w lesie w Czerwionce-Leszczynach około 3 kilometrów od miejsca wypadku – Wiszące w lesie zwłoki młodego mężczyzny policja znalazła we wtorek w południe. To 19-letni Dawid D., który razem z kolegami był aucie, gdy w poniedziałek nad ranem uderzyło ono w drzewo – ustalili nieoficjalnie dziennikarze Polsat News.
Jednak to nie koniec historii. Autem podróżowało czterech młodych mężczyzn. Jeden z uczestników wypadku w poniedziałek rano sam pojechał do szpitala, a potem zgłosił się na policję.
Informację tę potwierdziła Wirtualnej Polsce Anna Karkoszka, rzeczniczka policji w Rybniku. Nie zdradziła jednak, na czym polegał jego udział w tym wypadku. – Ustalają to śledczy. Wiemy, że na pewno jechał tym autem – dodała w rozmowie z WP.
Policja nie informuje na razie, kto siedział za kierownicą auta w chwili wypadku.
źródło: WP