Kilka tygodni temu, w ostatnim wydaniu „Bez przedawnienia” przypomniałem Państwu okoliczności zabójstwa nauczyciela z okolic Katowic, Adama Halaczka, do którego doszło w październiku 1998 r. Dziś chcę przypomnieć historię, która rozegrała się dokładnie 14 lat temu – 28 listopada 2002 r. Jej – tragicznym niestety – bohaterem będzie również nauczyciel z okolic Katowic.

10 listopada 2002 r. mieszkańcy wielu polskich miast brali udział w II turze wyborów samorządowych. Po raz pierwszy wójtowie, burmistrzowie i prezydenci byli wybierani bezpośrednio przez członków wspólnoty samorządowej. Podobna sytuacja miała miejsce również w Mysłowicach, siedemdziesięciopięciotysięcznym mieście nieopodal Katowic. W tamtejszej radzie miejskiej najwięcej mandatów uzyskał Sojusz Lewicy Demokratycznej, jednak do samodzielnych rządów brakowało mu czterech „szabel”. SLD miał jednak swój sukces w wyborach prezydenckich, gdyż to ich kandydat zdobył wymaganą większość głosów. Prezydentem Miasta Mysłowice został Stanisław Padlewski.

Nowy prezydent liczył sobie 55 lat, urodził się w Katowicach, gdzie w 1966 r. ukończył Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe z tytułem technika elektryka. W tym samym roku stał się towarzyszem – wstąpił bowiem w szeregi „przewodniej siły narodu”, jak w komunistycznej propagandzie nazywała sama siebie Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

W 1971 r. został absolwentem Uniwersytetu Śląskiego, jednej z najmłodszych naówczas uczelni wyższych w Polsce. Śląsk był wtedy przemysłowym sercem kraju, a na czele państwa stał wywodzący się z Zagłębia działacz partyjny – Edward Gierek, więc warunki życia w tym regionie należały do dość dobrych. Mimo to magister Padlewski nie zdecydował się na pracę w przemyśle. W 1972 r. zaczął karierę nauczyciela w Zespole Szkół Zawodowych w Mysłowicach, zwanym przez mieszkańców „Górką”.

W 1980 r. został powołany na wicedyrektora tej placówki, a jedenaście lat później sam przejął jej ster. Dał się poznać jako sprawny organizator, cieszył się dobrą opinią, również wśród swoich uczniów. Równolegle z karierą pedagogiczną, Stanisław Padlewski angażował się w działalność sportową. W 1970 r. był jednym ze współzałożycieli klubu sportowego „Lechia” w Mysłowicach, gdzie organizował sekcję siatkarską. Ukończył również podyplomowe studia na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego.

Po przemianach z 1989 r. Stanisław Padlewski nie zmienił swoich lewicowych przekonań, przystąpił do SLD. Stałość poglądów docenili najwyraźniej mysłowiczanie, gdyż właśnie z list tej partii dwukrotnie zdobywał mandat radnego miejskiego. W 2002 r. zdecydował się na udział w wyborach prezydenckich. W pierwszej turze uzyskał prawie 30% poparcie, jednak mimo zajęcia pierwszego miejsca musiał zmierzyć się z jeszcze jednym kandydatem. 10 listopada 2002 r. poparło go jednak 9154 mieszkańców Mysłowic, co przesądziło o jego wygranej. 18 listopada 2002 r. Stanisław Padlewski został zaprzysiężony jako kolejny Prezydent Mysłowic.

10 dni później. Czwartek, 28 listopada 2002 r. Godzina 5:45. Żona prezydenta obudziła się i weszła do pokoju męża, który planował przygotowanie swojego wystąpienia na posiedzeniu rady miejskiej. W pokoju nie było jednak nikogo. Zdziwiła się, że otwarte są drzwi balkonowe, wszakże wczesne poranki w listopadzie nie są najlepszą porą na przebywanie na balkonie. Małżonek nie był jednak obecny na balkonie. Gdy pani Padlewska wyjrzała przez balustradę, oniemiała. Ciało męża leżało na chodniku, kilkanaście metrów poniżej ich mieszkania. Natychmiast zaalarmowała syna, a ten zadzwonił pogotowie ratunkowe.

Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon mężczyzny, leżącego na asfaltowej alejce, obiegającej wieżowiec, w którym od wielu lat mieszkał Stanisław Padlewski. Medyk zawiadomił policję, która podjęła  natychmiast odpowiednie czynności. Doprowadziły one do ustalenia, że denat wieczora przebywał w domu. Przygotowywał się do posiedzenia rady miejskiej, zaplanowanego na czwartkowe przedpołudnie. Ostatni telefon odebrał ok. 20 w środę, 27 listopada. W toku śledztwa ustalono, że w mieszkaniu na X piętrze mieszkał z żoną i synem, i właśnie tylko te osoby były obecne w nocy w lokalu. Ustalono też, że drzwi były zamknięte od wewnątrz.

Przeprowadzone oględziny i sekcja zwłok wykazały, że przyczyną zgony były rozległe obrażenia, charakterystyczne dla ofiar upadków z duże wysokości. Prezydent nie był pod wpływem alkoholu ani środków odurzających.

Prokurator prowadzący wszczęte 29 listopada 2002 r. śledztwo zarządził zabezpieczenie dokumentów oraz nośników danych, znajdujących się w mieszkaniu oraz w gabinecie zmarłego. Ich analiza nie wniosła jednak do sprawy nic nowego. Były to głownie materiały związane z kampanią wyborczą oraz projektem uchwały budżetowej na 2003 r.

Przesłuchano członków rodziny i najbliższych współpracowników Prezydenta. Z ich zeznań wyłaniał się obraz pracowitego i silnego człowieka, życzliwego ludziom. Ciężko powiedzieć o polityku, aby mógł nie mieć wrogów, jednak wykluczono, aby ktoś mógł żywić do zmarłego tak silny uraz, aby pomóc mu rozstać się ze światem. Rozpytywani sąsiedzi chwalili Padlewskiego jako sąsiada, a jego małżeństwo uznawali za zgodne i udane.

Ze wszystkich zeznań wyłaniała się jednak rysa. W ostatnim okresie życia Stanisław Padlewski działał pod wpływem stresu, był zmęczony. Przesłuchiwani współpracownicy wskazywali na konflikty w nowej radzie miejskiej, które mogły być źródłem załamania nerwowego Prezydenta.

Nic nie wskazywało jednak na to, że włodarz planuje tak radykalne działania. Na 28 listopada planował udział w sesji rady miejskiej, a po południu miał wziąć udział w uroczystościach barbórkowych w miejscowej kopalni. Faktem jest jednak, że zwłoki denata znajdowały się blisko barierki balkonu, co raczej wyklucza wypchnięcie go przez osobę trzecią. W miejscowym dzienniku „Trybuna Śląska” pojawiła się informacja, że do balustrady na balkonie mieszkania ofiary przystawiono plastikowe krzesło.

Znajomi samorządowca kontestowali jednak takie przypuszczenia, gdyż miał silną osobowość, wiele planów na przyszłość i nigdy nie przejawiał żadnych planów samobójczych. Zawsze też dziwił się, gdy słyszał o takich wydarzeniach. Nie pozostawił również żadnego listu pożegnalnego.

W tym stanie rzeczy przyjęto jednak, że do zgonu Stanisława Padlewskiego doszło bez udziału osób trzecich. Niestety, nie udało mi się ustalić, czy przyjęto wersję o samobójstwie, czy też o nieszczęśliwym wypadku jako przyczynie śmierci mysłowickiego Prezydenta.

Postanowieniem z 30 kwietnia 2003 r. Prokurator Rejonowy w Mysłowicach umorzył śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Stanisława Padlewskiego, a to na podstawie art. 17 §  1 pkt. 2 KPK, który nakazuje umorzyć wszczęte postępowanie, jeśli czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Akta sprawy zniszczono w 2014 r.

Sprawa Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach, sygn. akt 2Ds 1664/02.

Hubert R. Kordos
Bez przedawnienia