Igor Stachowiaka zmarł 15 maja 2016 roku na komisariacie Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej 12 po zatrzymaniu przez funkcjonariuszy policji na wrocławskim Rynku tego samego dnia.
Sprawa nieprawidłowości, do których mogło dojść przy zatrzymaniu mężczyzny stała się przedmiotem debaty medialnej, szczególnie po publikacji reportażu Wojciecha Bojanowskiego w programie Superwizjer w maju 2017. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar stwierdził po publikacji reportażu, że nie ma wątpliwości, że wobec Stachowiaka użyto tortur oraz że sposób jego traktowania przez funkcjonariuszy policji stanowił „rażące naruszenie praw obywatelskich”.
13 maja 2016 poszukiwany za handel narkotykami, skazany prawomocnym wyrokiem, 22-letni Mariusz Frontczak, będąc skutym kajdankami zbiegł patrolowi w czasie próby zatrzymania. Po tym zdarzeniu, wrocławska policja powołała zespół funkcjonariuszy, którzy poszukiwali uciekiniera, w komisariatach rozwieszono jego fotografię.
15 maja 2016 na wrocławskim rynku policjanci uznając za podobnego do poszukiwanego, omyłkowo zatrzymali powracającego z klubu nocnego 25-letniego Igora Stachowiaka. Został on zatrzymany przez dwa dwuosobowe patrole policji, w gwałtowny sposób obezwładniany, duszony i rażony paralizatorem, po czym odwieziony na komisariat policji Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej 12.
Badanie alkomatem po przywiezieniu na komisariat nie wykazało obecności alkoholu w wydychanym powietrzu, jednak w okresie późniejszym wydruk z alkomatu zaginął. Stachowiak został wyprowadzony z pokoju przesłuchań do toalety. Skuty kajdankami i rozebrany ze spodni i bielizny, leżąc na podłodze ciemnej łazienki był rażony paralizatorem taser przez 6 policjantów.
W trakcie przekuwania przez sześciu funkcjonariuszy kajdanek z przodu do tyłu, Stachowiak przestał oddychać.
Miesiąc po śmierci 25-latka biegli medycyny sądowej w raporcie z sekcji zwłok jako prawdopodobne przyczyny zgonu podali wspólne działanie trzech czynników: – obecności w ciele denata amfetaminy, tramadolu oraz substancji z grupy syntetycznych katynonów, – kilkukrotnego rażenia prądem z paralizatora, – powodu wywierania – prawdopodobnie wielokrotnego, silnego ucisku na szyję przez osobę lub osoby drugie podczas obezwładniania.
Twarz i ciało Stachowiaka nosiły ślady licznych obrażeń.
Po zatrzymaniu Stachowiaka, patrole policji we współdziałaniu z dyżurnym komisariatu poszukiwały świadków, którzy nagrywali zatrzymanie. Skuto i zatrzymano dwóch świadków zdarzenia.
Mimo zainstalowanego w komisariacie monitoringu, i kilku kamer, nie zachowało się żadne nagranie.
Policja przeprowadziła dwa wewnętrzne dochodzenia. Przeciwko policjantowi używającemu paralizatora komendant miejski policji we Wrocławiu wszczął postępowanie dyscyplinarne, a następnie zawiesił go w czynnościach służbowych na okres trzech miesięcy, po czym policjant wrócił do pracy. Żaden z funkcjonariuszy, biorących udział w interwencji i przeszukaniu Igora Stachowiaka w toalecie, nie stracił pracy w policji. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu od ponad roku prowadzi śledztwo w tej sprawie. Do maja 2017 nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Biuro RPO w 2016 roku podjęło z urzędu – na podstawie doniesień medialnych – postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci 25-letniego Igora Stachowiaka na Komisariacie Policji Wrocław-Stare Miasto.
Po śmierci Stachowiaka doszło do zamieszek pod komisariatem na Trzemeskiej. Winni udziału w zamieszkach zostali osądzeni i skazani.
Emisja 20 maja 2017 materiału Wojciecha Bojanowskiego w programie Superwizjer zainicjowała szeroką debatę medialną i nadała sprawie duży rozgłos. W materiale dziennikarz dotarł do świadków wydarzeń, które poprzedzały śmierć Igora Stachowiaka: przyjaciela, w którego towarzystwie Stachowiak spędził ostatnią noc przed śmiercią, oraz postronnych świadków, którzy nagrywali interwencję policji na wrocławskim Rynku, a następnie przebywali ze Stachowiakiem na komisariacie w jednym pomieszczeniu. Materiał zawierał też nagranie z kamery policyjnego paralizatora pokazujące okoliczności przesłuchania Stachowiaka: zatrzymany znajduje się w toalecie w której zgaszone jest światło, bez spodni, jest zastraszany i rażony paralizatorem przez policjantów. Brak rejestracji audiowizualnej ostatnich minut życia Stachowiaka, ale powstałe od momentu zatrzymania zadrapania na twarzy, które nie mogły powstać naturalnie po zgonie, wskazują, że Stachowiak mógł być bity lub kopany. Wątpliwości wzbudziło również zaginięcie części dowodów, m.in. nagrań z monitoringu Komisariatu Wrocław-Stare Miasto z dnia, w którym zginął Stachowiak, oraz wyniku badania alkomatemprzeprowadzonego przez policję, sugerujące możliwość wystąpienia matactw ze strony samych funkcjonariuszy.
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar stwierdził po publikacji reportażu, iż nie ma wątpliwości że wobec Stachowiaka użyto tortur, a sposób jego traktowania przez funkcjonariuszy policji stanowił „rażące naruszenie praw obywatelskich”. RPO wyraził zdziwienie, że przy tak ewidentnym materiale dowodowym prokuratura prowadząca śledztwo od roku nie wykonała żadnych konkretnych kroków, a w stosunku do funkcjonariuszy uczestniczących w przesłuchaniu Stachowiaka nie wyciągnięto konsekwencji dyscyplinarnych i karnych. Sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Marek Safjan określił nagrania z komisariatu jako „szokujące”.
Po doniesieniach medialnych, w maju 2017 zdymisjonowano dolnośląskiego komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu i jego zastępcę ds. prewencji. Zwolniono też policjantów, którzy byli w łazience podczas rażenia paralizatorem Igora Stachowiaka. Wszczęto również postępowania dyscyplinarne wobec odwołanego komendanta miejskiego policji we Wrocławiu i jego zastępcy.