fot. Piotr Hoffmann

Z informacji jakie uzyskała Kryminalna Polska, wynika, że w zielonogórskiej prokuraturze toczy się postępowanie przeciwko bratu zmarłej Ewy Tylman. Jak udało się nam ustalić, Piotr Tylman podejrzewany jest o mataczenie w sprawie zabójstwa Ewy. Sprawa swój początek miała w Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu, lecz na jej wniosek, została przeniesiona do Zielonej Góry, by uniknąć zarzutu bezstronności.

Od samego początku prokurator Jarecka, która zajmuje się zabójstwem Ewy Tylman była nieprzychylnie nastawiona do rodziny Tylmanów. Odmawiała im wglądu do akt, informowała szczątkowo o postępach w sprawie. Czym spowodowana była taka niechęć prokuratury do rodziny zaginionej? Tego nie wiemy, możemy jednak podejrzewać, że brat Ewy był w kręgu podejrzanych. Zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym został jednak przedstawiony Adamowi Z., więc udział Piotra Tylmana w tym zajściu został całkowicie wykluczony, dlatego też pytanie o podstawy takich relacji na linii prokuratura – rodzina pozostaje bez odpowiedzi.

Co do samego zarzutu, który został przedstawiony Adamowi Z. przez prokurator Magdalenę Jarecką, to widać w nim pewną niekonsekwencję – prokuratura pisze w akcie oskarżenia, że oskarżony najpierw zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a póżniej ciągnął ją nieprzytomną przez kilkadziesiąt metrów by wrzucić jej ciało do wody. Czy zatem może być mowa o zamiarze ewentualnym? W żadnym wypadku, przy takim przebiegu zdarzeń prokuratura powinna postawić zarzut zabójstwa z zamiarem bezpośrednim.

Wracając jednak do śledztwa prowadzonego przeciwko Piotrowi Tylmanowi, to główne pytanie, jakie się nasuwa brzmi – jaki cel miałby brat zaginionej w utrudnianiu postępowania? Naszym zdaniem jego głównym celem było jak najbardziej rzetelne wyjaśnienie sprawy, dojście do prawdy, pomoc organom ścigania. Należy jednak zadać pytanie z drugiej strony – co prokuratura chce uzyskać wszczynając śledztwo przeciwko Piotrowi Tylmanowi – który w tym postępowaniu ma status poszkodowanego. Czy prokurator Magdalena Jarecka obawia się, że na światło dzienne mogłyby wyjść kolejne nieprawidłowości organów ścigania i w ten sposób chce uciszyć Tylmana?

Wezwanie jednego ze świadków

Głównym oparciem aktu oskarżenia jest notatka policjantów, która informuje, że Adam Z. miał się przyznać do zabójstwa Ewy Tylman podczas nieprotokołowanej rozmowy. Dlaczego po tej rozmowie nie sporządzono protokołu przesłuchania, pod którym podpisał by się oskarżony? Czy policjanci z długim stażem popełniają tak podstawowe błędy? Udało nam się porozmawiać ze świadkiem, który twierdzi, że policjanci nagrali rozmowę, w której Z. przyznaje się do winy lecz to nagranie było na tyle niewygodne, że postanowili go nie ujawniać a sporządzić z tej rozmowy jedynie notatkę. Co mogło być niewygodne? Czy na nagraniu słychać w jaki sposób policjanci wymuszali przyznanie się do winy? Nasz rozmówca twierdzi, że wiedzę o tym nagraniu uzyskał od policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu i jeśli będzie miał możliwość, to opowie o tym przed Sądem.

Z rozprawy na rozprawę materiał dowodowy staje się coraz bardziej wątpliwy w ocenie Sądu. Już na trzeciej rozprawie, po przesłuchaniu głównych świadków, w tym policjantów sporządzających notatkę, przewodnicząca składu sędziowskiego Magdalena Grzybek poinformowała, że nie wyklucza zmiany kwalifikacji czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. Kilka dni później uchylono areszt wobec oskarżonego Adama Z. Czy sąd poddaje w wątpliwość zeznania policjantów? Czy dopatrzył się w nich niekonsekwencji i rozbieżności? Zdawać się może, że nie przekonały one sądu na tyle dostatecznie, by zarzut zabójstwa mógł się utrzymać.

Na ostatniej rozprawie prokuratura poprosiła o włączenie w materiał dowodowy dwóch listów. Listów od przestępców, którzy byli współwięźniami oskarżonego. Jeden to Kacper Ch., który zabił swojego byłego partnera, a drugi to Paweł P. – gangster z grupy „Westerna”. W listach tych napisali, że Z. przyznał im się podczas wspólnej odsiadki do wersji jaka podana jest w notatce policjantów. Czy nie zastanawiające jest, że tacy świadkowie wysyłają list do prokuratury jednocześnie? Dlaczego nie poinformowali o tym wcześniej? Czy nie należy zapytać, kto zainspirował ich do takich działań i jaka jest wiarygodność takich świadków?

Część powyżej zadanych pytań pozostanie pewnie bez odpowiedzi, jednak mamy głęboką nadzieję, że większość z nich zostanie rozwikłana w ramach toczącego się przed Poznańskim Sądem Okręgowym procesu.